Czuję jakiś niedosyt. Niby się
udało, wczoraj znów widziałam SOLEIL. Tylko że... to była chwila
i nawet nie udało się z NIĄ pogadać.
Teoretycznie to
miałam jechać już tydzień temu, ale odwołali i przełożyli na
wczoraj. No dobra, nie przeszkadzało mi to. Powiedziałam tacie, że
jedziemy dwunastego. Ale po południu okazało się, że kilka
dziewczyn nie może zwrócić biletów za pociąg i nie mają co z
nimi zrobić, więc SOLEIL wymyśliła, żeby jednak się spotkać,
pójść gdzieś do kawiarni. Tak bardzo się ucieszyłam, myśląc:
"Spędzę godzinę lub dwie na kawie z NIĄ, posiedzimy i
pogadamy! <3". Okey, ja pewnie powiedziałabym najwyżej dwa
zdania, a ręce znów miałabym mokre i drżące cały wieczór. Ale
liczyło się, że będę mogła słuchać JEJ kojącego głosu,
patrzeć na NIĄ z odległości 1m, może nawet by się do mnie
uśmiechnęła albo i mnie przytuliła.
Jednak najwyraźniej
nie było mi to dane. Kiedy wróciłam ze szkoły, tata w domu cóż...
prosto mówiąc znowu się schlał. Miałam jeszcze nadzieję, że
znajdę jakiś autobus, którym moglibyśmy pojechać. Lecz mama nie
chciała puścić mnie z ojcem w takim stanie. Wtedy ja też
oprzytomniałam i zrozumiałam, że nie chcę sobie robić obciachu.
Jeszcze by coś nagadał dziewczynom czy SOLEIL...
Tak więc
zrezygnowałam. Popołudnie spędziłam, leżąc na łóżku. Kiedy
sobie to wszystko przypominam, na nowo odczuwam zapach mokrego od
gorzkich łez prześcieradła. W gardle robi mi się wielka gula.
Ręce znowu drżą, oczy robią się wilgotne. Tak bardzo chciałam
tam wtedy być! Nie byłam w stanie myśleć. Od 15-tej do 19-tej
przeleżałam, słuchając smutów i oglądając "BrzydUlę",
byleby zająć się problemami kogoś innego, nawet fikcyjnej
postaci. Przed 20-tą udało mi się zasnąć.
Następnego
dnia w szkole nie potrafiłam się na niczym skupić. Chyba tylko cud
uratował mnie przed sprawdzaniem pracy domowej z polskiego. Zarwałam
3 z gegry - cóż, jak na mój stan w tamtej chwili i fakt, że tylko
na przerwie raz przeczytałam temat, to nie najgorzej mi poszło.
Tylko że chcę mieć 4 na koniec. Przez kolejne dni starałam się
już o tym nie myśleć, a wyczekiwać najbliższego
poniedziałku.
I oto minął. A w raz z nim nadzieja na
"rozmowę" z SOLEIL. Udało mi się jedynie patrzeć na NIĄ
z widowni, kiedy była na wizji. Trwało to z 5 minut, na pewno nie
dłużej. Później próbowałyśmy z dziewczynami dodzwonić się do
NIEJ, ale się nie udało, miała wyłączony telefon. Kiedy
oddzwoniła, była już niestety poza studiem i musiała jeszcze
gdzieś jechać, także nie mogła nawet chwilę z nami pogadać.
Drogę powrotną spędziłam, milcząc.
Co za ironia losu - Na
tym, by być na widowni, zależało mi najmniej. Najbardziej chciałam
spędzić czas z SOLEIL i gdybym mogła wybierać, sto razy wolałabym
jechać w zeszłym tygodniu niż wczoraj. A tu pech, muszę zadowolić
się tymi pięcioma minutami patrzenia na NIĄ. Chociaż... SOLEIL
pomachała w naszą stronę ze sceny, może mnie widziała?...
Jaki
to człowiek jest wybredny! Dokładnie dwa lata i jeden dzień temu
dołączyłam do FC SOLEIL. Właściwie wtedy jeszcze nie było
żadnego FC, tylko forum, do tego nawet adminka nie miała z NIĄ
kontaktu. Nikt jeszcze nie miał od NIEJ nawet autografu, na żywo
nigdy JEJ nie widział. Pamiętam plany pierwszego spotkania -
chciałyśmy znaleźć jakąś agencję, spróbować zorganizować
takie spotkanie i przekonać do niego SOLEIL. Wtedy marzyłam, żeby
tylko udało mi się kieeedyś, raz w życiu JĄ zobaczyć.
Teraz
widuję JĄ praktycznie regularnie, tak co pół roku. Ostatnio nawet
częściej, bo spotkanie miałyśmy 18-tego lutego, wczoraj znów
patrzyłam na NIĄ na żywo. Mam z NIĄ sporo zdjęć, autografów,
nawet prezenty od NIEJ. W FC mamy z NIĄ kontakt i pewnie będzie
jeszcze wiele spotkań. A ja rozpaczam, bo nie byłam na tym jednym.
Jak można być tak egoistycznym i niewdzięcznym?! Czy wszyscy
ludzie nie doceniają tego, co mają, tak jak ja? Boże, wybacz
mi...
SOLEIL stała się (mniej więcej cytując Edwarda)
"taką moją osobistą marihuaną". Swoją drogą ciekawe,
jak by zareagowała, gdyby to przeczytała.
____________
<
nuta
na dziś>