poniedziałek, 13 sierpnia 2012

35. Wydatki szkolne

     Udałam się dzisiaj po podręczniki szkolne. Jako rocznik 96, ten felerny, rozpoczynający nową podstawę programową, co roku wszystkie książki muszę mieć nowe, pachnące, świeżo wydrukowane. Są one przejrzyste, zawierają mnóstwo kolorowych fotografii, gadżetów w postaci dodatkowych płyt z ćwiczeniami, których, nawiasem mówiąc, nikt nigdy nie robi; jakichś tabelek, wykresów i innych pierdół. Oczywiście za takie luksusy trzeba sporo zapłacić. Średnio około 30zł za podręcznik, niekiedy z ćwiczeniami czy kartami pracy, na rozwiązywanie których na lekcjach i tak nie znajdzie się czasu.

     Za dzisiejszy zakup zapłaciłam jakieś 330zł. Wciąż brakuje mi kilku pozycji, m.in. książek do:
- matematyki (z powodu niejasnej informacji na wykazie),
- j. polskiego (tak jak powyżej),
- j. angielskiego (informacja na początku roku szkolnego),
- fizyki (publikacji jeszcze nie wydrukowano),
- religii (przynajmniej tą niezmiennie mogę kupić na murku),
- przedsiębiorczości (niewydrukowane),
- informatyki (licho wie, czy choć raz bym z niej skorzystała).

     Czyli tak naprawdę trochę mi jeszcze brakuje. Dodatkowo we wrześniu zapewne okaże się, że któryś z szanownych nauczycieli w czasie wakacji zmienił zdanie w sprawie książki bądź pani sekretarka podała inne wydawnictwo czy autora i połowa ma nie to, co trzeba. Kolejne pieniądze pójdą w błoto. Do tego trzeba przecież kupić nowe zeszyty (jeśli kontynuuje się naukę w tej samej szkole, to czasem może zostać kajecik z zeszłego roku, ale jak np. zaczyna się liceum, jak w moim przypadku, wówczas wszystko musi być nowe), dojdą składki na ubezpieczenia, szafka szkolna, ołówek, gumka, długopis, torba czy plecak mógł się uszkodzić... Nawet przy ograniczeniu wydatków do minimum, kwota wyniesie coś w okolicy 500zł, a może nawet więcej.

     A co, jak ma się więcej niż jedno dziecko? Każde kolejne to następne pół tysiąca w plecy. Na szczęście mojej Siostrze wykaz się nie zmienia i może używać starych podręczników po mnie, dokupujemy TYLKO ćwiczenia i dodatki, o których wspomniałam wyżej. Co nie znaczy, że koszty będą niczym ukłucie komara...

     Ta cała nowa podstawa - potrzebne to? Być może ułatwi nieco naukę, nie będzie się powtarzać niektórych materiałów wielokrotnie. Jednak, czy poprzedni system był aż tak zły, aby istniała konieczność wprowadzania tylu zmian i żądania wymiany wszystkich książek? Nie, był on dobry (jak na poprzednie POLSKIE programy i POLSKIE realia). Ten nowy jest niewiele lepszy (o ile w ogóle). A, jak powszechnie wiadomo, lepsze jest wrogiem dobrego. Pamiętajmy, że kiedyś, bez tych wszystkich udoskonaleń i udogodnień, również zdawało się maturę. Wszystko to kwestia chęci - ambitny nauczy się w dowolnych warunkach, przy pomocy dowolnego dostępnego materiału. Po co więc te zmiany? Cóż, gdy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze, a ściślej mówiąc - o zyski.

     ***

     Wróciłam z rodzinnego pobytu nad Bałtykiem. Tam miałam niepowtarzalną szansę spotkać się z SOLEIL, sam na sam, jeden na jeden. Wymieniłyśmy ze sobą kilka esemesków. Przez moment latałam kilka metrów nad Ziemią, a świat zewnętrzny mnie nie dotyczył. Niestety, zobaczyć się nie udało. Kontakt szybko się urwał. Dzień przed powrotem obudziłam się z rana, z dziwnym poczuciem strachu, że to był sen, że wyśniłam największą przygodę swego życia, najpiękniejszą historię i zarazem największy koszmar. Na szczęście pozostały ślady w telefonie. Teraz wszystko wróciło do normy. Znów tęsknię. Lecz nadzieja rozkwitła na nowo.

____________
<nuta na dziś>

5 komentarzy:

  1. Teraz zakup podręczników jest wręcz paradoskem. A ja, gdy będę mieć lekcje z nauczycielami, załapie 48765748 jedynek, bo nie będę miała nic, oprócz zeszytów. Ale oni nie rozumieją, że mnie nie stać. Idioci.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoła staje się jednak powoli luksusem dla bogaczy. Skąd tą kasę brać, nie mam pojęcia.
    [szczera-prawda-ann]

    OdpowiedzUsuń
  3. To wszystko takie drogie teraz jest, matko. Strach pomyśleć, co będzie za parę lat.
    Ale bym się z chęcią wybrała nad Bałtyk...

    Pozdrawiam i zapraszam. {Zlodziej-Mysli.blogspot.com}

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczerzę współczuje Twojemu rocznikowi. Jako pierwszy rocznik z reformy macie takie nieprzyjemności. Same języki są bardzo drogie, a jako szkoła średnia musicie mieć minimum dwa. Możesz niektóre książki kserować jeśli tak bardzo chcesz, wychodzi około 10 zł a i tak ładnie je spinają w punktach ksero (u mnie tak robią )
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. znudzona-zludzeniam.blospot.com16 sierpnia 2012 14:58

    Trzymam kciuki, żeby ta nowa reforma serio coś wniosła w polskie szkolnictwo, ale jakoś trudno mi uwierzyć w to, że wprowadzenie nowych podręczników coś da. Są drogie a tak po prawdzie treści i tak są te same... Ja na szczęście tego typu problemy mam juz za sobą - na nowy rok szkolny musiałam kupić tylko 3 książki, dodatkowo odkupiłam je od znajomej o wiele taniej no i mam już wszystko. Minus jest taki, że nie mgoę sprzedać swoich starych podręczników ;/
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń