środa, 18 kwietnia 2012

20. Żal mi


     Jestem chora, od piątku siedzę w domu. No nieźle, testy w przyszłym tygodniu, a ja wciąż mam temperaturę. Na szczęście już czuję się lepiej, niech jeszcze ten koszmarny kaszel zniknie, bo płuca mi wysiądą.

     Za dużo wolnego czasu. Niby to dobrze, wreszcie wzięłam się za powtarzanie, ale ten nadmiar free time'u powoduje u mnie tendencję do ciągłych rozmyślań i wywodów, które w efekcie prowadzą do depresji. Strasznie mi żal. Wszystkiego, w każdym razie wielu rzeczy. Żal mi, że dziadek nie żyje. To już sporo ponad dwa lata. Szkoda, że wtedy byłam taką idiotką, uczącą się dla średniej i dumy rodziców. Wtedy nie interesował mnie świat ani to, co naprawdę ważne. Gdybym była bardziej myśląca, interesowałabym się PRLem, komunizmem, wojnami światowymi. Mogłabym poprosić dziadka, żeby mi o tym wszystkim poopowiadał. Tyle ciekawych informacji, ciekawostek z pierwszej ręki! Tymczasem ja to zrozumiałam (ale wydaje mi się, że rozumiem) grubo po czasie, w ostatniej klasie gimnazjum. Teraz mam swoje poglądy, którymi chciałabym się z kimś podzielić, podyskutować. Z rodzicami nie mogę, ich to nie interesuje. Przyjaciół nie ma, zresztą też nie chcieliby mnie słuchać. Mogę ewentualnie pisać tu, ale to nie to samo co dialog z kimś bliskim (ale oczywiście Was, moich Czytelników również bardzo cenię, ale rozumiecie...). Więc tylko dziadek. Ech...


     Rozmyślam też o mojej wiedzy. Jak wspomniałam, wcześniej uczyłam się, żeby zakuć, zaliczyć i zapomnieć. O testach gimnazjalnych nie myślałam jeszcze wcale, jedynie trochę się bałam, ale uważałam, że jakoś pójdzie, przyjdzie na to czas. W trzeciej klasie zaczęłam się burzyć: przeciw polskiemu systemowi edukacji, przeciw rasistom, poniżaniu kobiet, zaczęłam nienawidzić obecnej Polski i wgl. świata. Tzn. systemu rządzącemu światem, temu, że kto ma pieniądze, może wszystko, a ministrów i polityków nie obchodzi, jak wygląda rzeczywistość w państwie, ważne, że oni są syci i wszystko mają głęboko. Sprzeciw brakowi tolerancji, uczciwości i że człowieka już nie obchodzi drugi człowiek, coraz częściej nawet własna rodzina. No w każdym razie totalny bunt, chociaż skryty, niezbyt ujawniany ludziom (taki ma sens?).

     I co do tej edukacji, przestało mi zależeć na ocenach, bo pracy potem i tak nie znajdę, a to, czego uczymy się w szkołach, jest bzdurne i w większości do niczego nie będzie potrzebne (np. pierwiastki murarzowi czy siła przyciągania ziemskiego lekarzowi). O dziwo było to dobrym krokiem, ponieważ nie przestałam się uczyć, a tylko przejmować się tym, co dostanę ze sprawdzianu. Średnia nawet trochę wzrosła, poczułam się lepiej, luźniej. A teraz znowu zmieniam poglądy. Nadal uważam, że pożytku ze szkoły będą znikome ilości i leję na testy w przyszłym tygodniu (powtarzam tylko dla zasady i z czystego zainteresowania), ale teraz CHCĘ mieć dużą wiedzę. Bo te informacje w gruncie rzeczy są naprawdę ciekawe. Super jest się znać na takich różnych rzeczach. Dzięki temu można dyskutować. Sama za bardzo nie mogę, jestem za głupia i to nierozsądne wypowiadać się o czymś, o czym nie ma się pojęcia. Żal mi ogromnie, że nie wykorzystałam możliwości nauki. Najchętniej wróciłabym do pierwszej gimnazjum po wakacjach.


     Żal mi jeszcze jednej rzeczy. Mianowicie mojego cholernego egoistycznego, uległego charakteru. Tego, że mam tak niską samoocenę i uważam, że nie zasługuję na wiele. SOLEIL będzie w moim mieście w październiku. Naprawdę będzie tu, to jest pewne! Mogłabym podejść do NIEJ po "występie", pogadać sam na sam przez minutę. SAM NA SAM! Z SOLEIL!!! Ale oczywiście nic z tego. ONA nie będzie wiedziała, że tu mieszkam, że jestem na widowni. Nie napiszę JEJ o tym, bo boję się, że to będzie narzucanie się. Nie chcę JEJ się narzucać, nie chcę zmuszać JEJ do lubienia mnie. Tak więc popatrzę na NIĄ z widowni, potem pójdę do domu, szczęśliwa z ponownego spotkania oraz kompletnie załamana, rozkruszona, że straciłam taką okazję, być może jedyną w życiu. Pewnie uważacie mnie za idiotkę. Cóż, mówiłam już, że nienawidzę siebie...


     Dziś dwudziesta notka, zarazem chyba jedna z najdłuższych. Naprawdę nie spodziewałam, że aż tyle tu wytrzymam. Myślałam, że to mój kolejny blog, który skasuję po trzech wpisach. A jednak jestem wytrwała. Chyba rzeczywiście tego potrzebowałam. Cieszę się. Naprawdę dobrze robi mi pisanie. Dalej będę się starała, bo do tej pory zadowolona jestem z dwóch postów. Cóż, zawsze to 1/10 bloga, więc jakieś coś jest.

     Natomiast bardzo dziękuję wszystkim, którzy tu zaglądają i czytają moje wywody. To naprawdę mnie wspiera. Dziękuję Wam!

     Pozdrawiam wszystkich, którzy przeczytali całą notkę! :-)

____________
<nuta na dziś>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz