czwartek, 9 lutego 2012

10. Chore ambicje


     Zaraz kończę ferie. Jeny, tak strasznie nie chcę wracać do szkoły! Mam potwornie dość nauki. Ok, po dwóch tygodniach wolnego nie powinnam zrzędzić, ale o coś innego mi chodzi.

     Całe życie się dobrze uczyłam, w podstawówce zawsze miałam pasek, raz nawet najwyższa średnia w szkole. Tam była prościzna, jakoś bez problemu wiedza wchodziła mi do głowy. W gimnazjum wszystko się porąbało. Brak przyjaciół zaczął mnie dobijać. Czułam (nadal czuję) się odmieńcem, jakimś popapranym dzieckiem, niepasującym do niczego i nikogo. Nie rozumiałam, jak inni to robią, że mają jeszcze lepsze oceny ode mnie, a ciągle spotykają się ze znajomymi. Ja kułam prawie całe dnie po szkole, lecz efekt i tak nie był aż tak dobry. Dodatkowo babcia, dla której czwórki to za mało... Porównując świadectwo moje z tym mojej siostry, która była wtedy w podstawówce, zawsze komentowała: "No ładnie, kochanie, ale mogłabyś jeszcze lepiej, jak siostra - szóstki i piątki". Szlag mnie trafiał. Mama niby mniej, na ogół mówiła, że się dobrze uczę, zawsze mnie chwaliła itd., ale czasem też coś szepnęła, że mogłabym dogonić te najlepsze dziewczyny.

     Zawsze chciałam uczyć się dla siebie. Po to, żeby iść na studia, dostać lepszą pracę... Ale ile można?! Naprawdę jest mi ciężko. Brakuje mi przyjaciół, z którymi mogłabym się spotkać, wyluzować, pośmiać się. Poza tym ta nauka nic nie da. Może lepiej pójść do technikum, wyuczyć się w konkretnym zawodzie i mieć gwarancję bycia w przyszłości fryzjerką czy krawcową. Podobno 3/4 ludzi po studiach nie mają pracy w tym kraju. A taki prosty robol pracę zawsze gdzieś znajdzie, mało płatną, ale jednak.

     Właściwie to nawet nie chcę być bogata. Poza tym, że bogaci mogą podróżować i zwiedzać piękne kraje. Od dziecka marzyłam, aby popłynąć w rejs dookoła świata. Ale oprócz tego, to ludziom z forsą momentalnie przekręca się w dyńce. Z fajnego człowieka może zmienić się w nieczułą larwę. Inni naprawdę przestają wtedy obchodzić. Ważniejsze jest kupić sobie nowe ciuchy i gadżety, mieć piękny dom z ogrodem.

     Akurat nawinęła mi się dziś pod rękę jakaś stara gazeta mamy, z wywiadem z pewną modelką. Wcześniej za bardzo jej nie znałam, ale czytając ten artykuł, nieźle ją wyklęłam. Znaczy w przenośni, bo ja nie potrafię i nie chcę kląć. Chociaż ostatnio używam czasem słów, których kiedyś bym nie wypowiedziała, jak: porąbało, jebać, chrzanić. I wstydzę się tego. Tak, mówcie sobie, co chcecie, ale ja wstydzę się przeklinania czy wulgaryzmów i próbuję oduczyć się tych kilku! Według mnie przeklinanie to brak kultury lub chęć szpanowania. Teraz jak nie przeklinasz, jesteś nikim. Tylko że ja wolę być nikim, niż kląć.

     Wracając do tej modelki - totalnie mnie wkurzyła. Twierdzi, że studia i wyższe wykształcenie nie jest teraz do niczego potrzebne. Po skończeniu kariery chciałaby mieć parę domów i apartamentów w różnych krajach. Kupuje kreacje za kilka tysięcy złotych na jeden wieczór. Twierdzi, że na pewno nie wystąpiłaby w pokazie mało znanego Polaka, bo musi dbać o swój wizerunek medialny. Denerwuje mnie jej egoizm. To, że nie potrafi i nie chce dzielić się swoim majątkiem. Nie bierze udziału w akcjach charytatywnych, ewentualnie czasem, tylko na pokaz. A przecież mogłaby zdziałać tyle dobrego!

     Nigdy nie chciałabym być nią. Może jednak lepiej się uczyć, pójść na studia i uczciwie zarabiać na życie, a tym, co osiągnę, dzielić się z innymi. Ale czy mi się to może udać? Jeny, mam tak pogmatwane myśli. Już sama nie wiem, czego pragnę. Choć to żadna nowość.

____________
<nuta na dziś>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz